środa, 27 czerwca 2012

Koniec sesji, brak planów.

Oficjalnie zakończyłam dziś pierwszy rok studiów magisterskich. Jeszcze tylko muszę podjechać po ostatni wpis i oddać Zieloną Książeczkę Ze Zbędnym Świstkiem Papieru do dziekanatu. Póki co nie chce mi się pędzić do Katowic, więc wybiorę się tam już w lipcu. Statystyka końcowa zaskoczyła i mnie bardzo, zwłaszcza że na obecnej specjalizacji czuję się momentami jak przybysz z innej planety. 
Reasumując:
a) za rok o tej porze mam zamiar być po obronie;
b) piszę pracę magisterską na mój wymarzony temat więc wszystkie chwyty dozwolone;
c) to ostatni rok edukacji a postudiowałabym sobie jeszcze trochę (i nie mam tu na myśli powtarzania roku czy czegoś... o nie)
d) plany na wakacje wyglądają następująco: mecz, letnie kino, magisterka (sic!), szlajanie się bez celu, letnie kino, wystawa psów rasowych, wypad na Prometeusza i Dark Knight Rises, Celtyk nadrobienie zaległości książkowo-filmowych... jak widać niskobudżetowo. 
e) było ciężko ale wesoło
f) nawet nie patrzę co mnie czeka w następnym semestrze.
więcej nie chce mi się pisać więc wklejam fotki z poprzedniego celtyka.

niedziela, 10 czerwca 2012

Przed rozpoczęciem Euro zapoznaj się z ulotką bądź skonsultuj się z psychiatrą bądź farmaceutą...

Euro ledwo się zaczęło a ja już mam powody do narzekania. Na dodatek mam sesję i pieprzony długi weekend o czym mogę powiedzieć tylko tyle: kumulacja. Marzę o tym by na czas mistrzostw zapaść się pod ziemię i nie wiedzieć kto z kim gra. Niestety nawet ucząc się na jutrzejsze kolokwium jestem na bieżąco, bo pozostali domownicy (łącznie z psem) wykazali nagły wzrost zainteresowania czymś, co za oceanem zwie się Soccer.
Mieszkam na rozrywkowym szlaku Młodzieży Gimnazjalnej. Na moim osiedlu w każdy niemalże weekend dzieją się rzeczy piękne: podpalenie śmietnika, wysypanie zawartości kontenerów na jezdnię, śpiewanie polskich hitów lata, rysowanie samochodów... I to bez podjudzenia pod tytułem: wynik meczu. Przedwczoraj przez cały wieczór wysłuchiwałam hymnów pochwalnych ku czci naszej reprezentacji. Nie ukrywam że wg mnie żenująca była ta radość z remisu. To była jedna bitwa, a radość taka jakby wygrali całe to Euro.
Sytuacja przypomina Orwella. MUSISZ cieszyć się z powodu Euro 2012. MUSISZ iść do Strefy Kibica niczym na pochód pierwszomajowy bo jak tego nie zrobisz to wpadną do Ciebie z kałachem i pod groźbą kary śmierci opuścisz dom. To twój zasrany patriotyczny obowiązek. Jak nie lubisz piłki nożnej to jesteś Żydem albo Masonem. Na pewno nie masz polskiego obywatelstwa. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak poczekać na 7go lipca.

sobota, 2 czerwca 2012

Grillbar Marvel: babski wieczór

Dziś krótko. Zdecydowanie za krótko, dlatego pozostawiam ten wątek otwartym, czyli będę ten motyw rozwijać w kolejnych shotach.

Grillbar Marvel: Babski wieczór
Na ten wieczór Panie postanowiły zarezerwować lokal tylko i wyłącznie dla siebie. Okazja była wręcz wyśmienita. Logan i Rogers wpadli do Polski po nową dostawę bimbru... to znaczy... Walczyć ze sługusem Apocalypse'a. Frank słyszał że jest tam pełno złodziei z którymi wypadało by zrobić porządek, więc pojechał tam z nimi licząc na wsparcie sojuszników Stanów Zjednoczonych. Nikt nie wiedział co w niego wstąpiło że zagrał w ten sposób. Gambit wpadł do Luizjany a cała reszta facetów znalazła sobie inne zajęcia.
Za organizację poza barmanką czyli statystką z najdalszego backgroundu bla bla bla odpowiadały Pepper Potts i Natasha Romanoff, wbrew protestom przedstawicielek X Men czyli Rogue, Storm i Jean, występującej dziś jako Dark Phoenix. Wszystko spowodowane tym, że ta trójka z jakiegoś powodu nie mogła dogadać się z Betsy Braddock... i tradycyjnie z Mistique, która uparcie sprzeciwiała się zaproszeniu na imprezę dziewczyn pozbawionych nadnaturalnych mocy. Fakt że zwykłe osoby organizowały całą tą imprezę rozzłościł ją jeszcze bardziej. Aż tak, że Rogue postanowiła sprawdzić czy zostało jeszcze trochę Remedium z planu Ostatniego Bastionu. Jubilee stwierdziła że w końcu zna przyczynę tego konfliktu między X Men a Avengers... Pozostałe panie uznały to za przyczynę samobójczych prób Logana... który był zbyt twardy by odebrać sobie życie, aczkolwiek Silverfox miała inne zdanie na ten temat.
Na szczęście Psylocke i Mistique szybko wyszły, więc pozostałe panie szybko się dogadały. Tak szybko że w trybie natychmiastowym zaczęły pojawiać się inne bohaterki uniwersum. Jako że plotka o przygodach Logana rozeszła się szerokim echem, nie zaproszono nikogo z zewnątrz. Jean stanowczo odmawiała ubrania się w różowe ciuchy. Tak samo jak reszta Pań. Zwłaszcza gdy dotarła do nich część: różowy lateks/lycra. Wystarczyło im że to ich strój służbowy i nie miały ochoty tego nosić po godzinach.
Pomimo nadmiaru Papierologii Stosowanej na spotkanie wpadła Jane Foster, obgadująca tyłek Thora. Towarzyszyła jej Maria Hill, którą z dnia na dzień irytowało gadanie całej reszty świata że do jednego filmu musieli rozwalić pół Nowego Jorku. Wszyscy twierdzili zgodnie że było warto. Poza tym: zniszczyli tylko replikę!! Prawdziwy Nowy Jork miał się świetnie. Poza tym ich chwilowym zmartwieniem stała się Viper, znana też jako Miss Hydra. Na szczęście Wasp ją lekko użądliła i zrozumiała że nie jest tu mile widziana. Również Czarodziejka Amora – była dziewczyna Boga Piorunów która według plotek obecnie kręciła z Lokim, chciała wejść do knajpy na krzywy ryj. Na jej nieszczęście Sif i pozostałe Walkirie dogadały się z Jane Foster... Konsekwencje są łatwe do przewidzenia.
Po zażegnaniu sporów i wyproszeniu kilku nieproszonych gości, w końcu nadszedł czas na zasadniczą część imprezy. Myli się ten, że bohaterki zbiorowej wyobraźni organizują swoje cykliczne spotkania w typowy sposób czyli z kieliszkiem drogiego wina i wyciskaczem łez... O nie... Wyciskacz łez z reguły leciał tylko jeden, a następnie na ekran (czyli brudny kiedyś biały obraz) rzucane były filmy akcji, adaptacje w których one występowały i jakieś horrory. Przynajmniej takie były plany, a z reguły wyglądało to tak, że nawet bur... marszałek sejmu miałby problem z uciszeniem tego grona, gdyż Panie przekrzykiwały się wymieniając coraz to pikantniejsze plotki z życia swoich kolegów.
Czymże byłyby babskie spotkania bez rozmów o modzie... I to nie o fasonach, tylko o materiałach zapewniających wygodę w trakcie walki. Oczywiście panowała powszechna niezgoda na eksploatowanie lateksu, bo ten nie przepuszcza powietrza. Niestety podobał się facetom. Wolfsbane miała przynajmniej częściowo problem z głowy. Jedynym zmartwieniem Rahne był fakt, że nie za bardzo mogła zmieniać swoje wilcze umaszczenie... I musiała wybrać spośród kilku gatunków wilków, jeden konkretny wzór sierści. Uważała to za jawną dyskryminację osób dotkniętych lykantropią, pomimo że oficjalnie nikt nie miał nic przeciwko wilkołakom.
O wiele dłuższa i ciekawsza była dyskusja prowadzona na temat barw bojowych. Zdecydowana większość opowiadała się tu za codziennym makijażem w wersji bardziej intensywnej. Powód był prosty: po akcji bez problemu można wskoczyć na shawarmę. Zachowując anonimowość.