Posłuchajcie
opowieści przyniesionej przez północny wiatr. Posłuchajcie o
zapomnianych bitwach, anonimowych bohaterach, o chwale i klęsce.
Posłuchajcie o wydarzeniach, wymazanych z kart podręczników
historii. I o tęsknocie do tamtych zamierzchłych czasów...
Po
raz pierwszy zetknęłam się z muzyką Ensiferum w styczniu 2007
roku. Zbiegło się to w czasie z lekturą pierwszego tomu Pana
Lodowego Ogrodu Jarosława
Grzędowicza. Folkmetalowa muzyka doskonale podkreślała klimat
powieści a książka wzmacniała siłę rażenia muzyki. Od tego
czasu minie niedługo sześć lat, w zespole nastąpiły zmiany
personalne, jednak fundamenty ich twórczości pozostały
niezmienione.
Unsung
Heroes to piąty studyjny album Ensiferum. Płyta została wydana
w sierpniu bieżącego roku, jednak do moich uszu trafiła dopiero
teraz. Może i lepiej. Aura za oknem zdecydowanie lepiej pasuje do
takiej muzyki. Dodatkowo nieco zniechęciłam się do zespołu po
premierze From Afar której
zarzucałam zbyt power metalowe zacięcie. Tag viking metal z
góry narzuca pewną konwencję stylistyczną od czego zespół się
nie uchyla tworząc kolejny zbiór opowieści.
No
właśnie: opowieści i sagi to dwa słowa najtrafniej oddające
charakter twórczości zespołu. Petri Lindroos
i Emmi
Silvennoinen
mają do przekazania historie pokryte kurzem bezlitosnego czasu,
ukryte pod grubą warstwą zapomnienia. Mówią głosami nie tylko
wojowników ale i prostych ludzi żyjących na północy kontynentu
europejskiego. Oprócz wykrzyczanych słów o męstwie, śmierci w
walce, zabraniu ze sobą jak najwięcej wrogów (jak oszczędny w
środkach Last
Breath
czy bardziej żywiołowy Retribution
Shall Be Mine)
otrzymujemy subtelną opowieść miłosną w postaci Celestial
Bond
i Star
Queen. To
w zasadzie jedna opowieść snuta z dwóch punktów widzenia. Nie
mogło zabraknąć smaczku w rodzinnym języku finów: Pohjola.
Całość
zostaje oprawiona w charakterystyczne dla zespołu brzmienie będące
połączeniem gitar i folkowego instrumentarium ze szczyptą symfonii
i chóralnego śpiewu. To sprawia że album choć niezwykle spójny w
warstwie muzycznej i tekstowej pełen jest smaczków tylko
czekających na odkrycie. Dwa kolejne słowa trafnie opisujące tą
muzykę to patos i rozmach. I absolutnie nie jest to zarzutem, bo
właśnie dlatego siła oddziaływania albumu jest tak potężna.
Jeżeli
mam wskazać na jakieś słabe punkty, z pewnością jest nim cover
Bamboleo
z
repertuaru Gypsy King's. W odniesieniu do reszty utwór nie pasuje.
Bardziej optymistyczna wersja wydarzen to przejaw czarnego humoru.
Muzycy
Ensiferum podjęli udaną próbę przeniesienia w czasie słuchaczy w
odległe czasy wczesnego średniowiecza. I chociaż to zaledwie
namiastka którą z reguły przekazują opowieści, nie można
odmówić płycie obrazowości, dzięki której przynajmniej przez
kilka minut możemy zapomnieć o otaczającym świecie, uciec gdzieś
daleko i spojrzeć na dawny świat. To piękny hołd dla zapomnianych
bohaterów.
Ensiferum – Unsung
Heroes
Data premiery: 27 sierpień 2012
Wydawca: Spinefarm
Recenzja pisana dnia 21 XII 2012. Trochę się ociągałam z publikacją.