niedziela, 24 lipca 2011

Jeśli masz zamiar wcisnąć tu swoje: „jak się nie będziesz rzucać to nic Ci nie zrobią” albo „jak kupujesz i kasujesz bilet to się nie przejmuj” to lepiej stąd wyjdź. Dziś kolejny etap marudzenia na Komunikację miejską. Od marca tego roku kontroler może użyć przemocy wobec gapowicza a próba ucieczki = wykroczenie za które można zapłacić 5 stówek. W sumie było mi to obojętne... no właśnie: było.
Norma: wsiadam do autobusu, kasuję bilet, zajmuję miejsce, zakładam słuchawki i jadę do Katowic. Na Korfantego, przystanek przed końcem trasy: kontrola. Nic dziwnego. Cwaniaczki z reguły tam wsiadają. Spisali parę osób, podchodzą do mnie, wyciągam bilet, legitymację studencką i nagle słyszę pytanie zadawane do drugiego z kontrolerów: „czy dzisiaj jest piętnasty?”. myślę sobie: „kurwa mać”. Na moje szczęście był piętnasty...
Wysiadłam z autobusu i postawiłam sobie jedno pytanie: jazda na gapę jazdą na gapę ale czy firma zatrudniająca kontrolerów w ogóle sprawdza kogo zatrudnia? Facetowi płacą za wlepianie mandatów i kontrole, ale nagle okazało się że nie musi wiedzieć jaki dziś dzień ani która godzina. Zadaję zatem kolejne pytanie: jak można dać dodatkowe uprawnienia ludziom którzy są po prostu niekompetentni.
Od razu od wprowadzenia nowych przepisów pojawiła się obawa, że kontrolerzy zaczną nadużywać swoich uprawnień, co w porównaniu z brakiem kompetencji i podstawowej wiedzy może okazać się klęską dla obywatela i korzyścią dla skarbu państwa i przewoźnika.