Jak powszechnie wiadomo, wszystko jest lepsze od pisania pracy dyplomowej. Dlatego się tu reaktywowałam, chociaż wątpię, że zostanę na dłużej niż wymaga tego napisanie notki. Myślami i tak już jestem po obronie. A żeby napisać notkę tutaj, wypadało by mieć temat, którego nie mam. Pewnie się zjawi do końca pierwszego akapitu. Ewentualnie mogę palnąć wykład o społecznościach internetowych czy innych nowoplemionach, konwergencji mediów (znowu!) i czemu J.J. Abrams jako reżyser VII epizodu Gwiezdnych wojen (tak, to też znowu) to najlepsze co się tym filmom przytrafiło odkąd Disney się do tego dorwał. Z chęcią zamieściłabym też recenzję Riptide... Sęk w tym że nawet jeszcze nie mam tej książki... Jestem też zbyt leniwa by zrobić jakąś toplistę ostatnio widzianych filmów czy videoclipów... No niestety: nie ma toplisty bez analizy. Mogę za to wspomnieć że od listopada mam syndrom zapętlenia jednego utworu: Imagine Dragons - Radioactive... I tu co złośliwsi mogą się czepiać że mam 24 lata (no dobra, do urodzin jeszcze trochę mi zostało) i piszę o pierdołach. Przecież nie można cały czas gadać o polityce, religii itd... Trzeba się oderwać ;) A poza tym nie przepadam za hejtingiem.
Rysunków do pochwalenia się też nie mam... Znaczy się: jest kilka szkiców ale nie wiem kiedy je skończę. Z tapetami i songvidami też źle, chociaż tych drugich nie publikuję, a te pierwsze... zawsze się jakiś fajny gotowiec trafi.
Jeśli ktoś szukał tu czegoś twórczego, to... wcale nie jest mi przykro że się rozczarował. Taki dzień, że nie chce mi się pisać o talent show czy kostce brukowej uniemożliwiającej czytanie o nowym Lambo albo o problemach psychicznych bohaterów Expanded Universe lub jak bardzo zryte mam sny (ten dzisiejszy był niezły). To by było na tyle.
Do widzenia.
A maturzystów pragnę uspokoić. Przysługuje Wam jeden egzamin poprawkowy.
No doobra.. dorzucę jeszcze muzykę:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz