wtorek, 14 maja 2013

Gdzie rola a gdzie aktor? Kilka słów o filmie "Iron Man 3"

Robert Downey Jr. To na początek. Bo bez wątpienia jest siłą napędową tych filmów. Za każdym razem gdy pojawia się na ekranie w marvelowskich superprodukcjach tracę orientację. Nie wiem ile jest Roberta Downey'a Jr'a w Tonym Starku i odwrotnie. Przez to Iron Man to postać "szyta na miarę". Pasuje do odgrywającego go aktora idealnie. Jednocześnie nie ulega wątpliwości że Downey Jr to jeden z najlepszych współczesnych aktorów. Nawet gdy mówi o tym wprost, niemalże domagając się Oscara, pierwszą myślą jaka kiełkuje w głowie jest: cholera... ten facet ma rację. Megalomania? Może trochę, ale za to w pełni uzasadniona.
Wypadało by wspomnieć o scenie początkowej. Tak wkomponowanej, że niemalże zlała się z trailerami prezentowanymi przed seansem. Każdy z nas stwarza sobie demony. Czy to myśl przewodnia? Na pewno wskazuje kto jest demonem z którym musi zmierzyć się Tony. Główne pytanie powtarzane w materiałach reklamowych brzmi: czy Tony Stark bez zbroi jest superbohaterem? Cofnięcie w czasie, przywołanie postaci i wątku z pierwszej części i uczynienie z niego punktu wyjścia dla finału trylogii. Tak, finału trylogii. Bo zakończenie filmu nie pozostawia złudzeń że to koniec jakiegoś etapu w wielkim planie przenoszenia na duże ekrany komiksów. Będzie co prawda kolejna odsłona przygód Thora (miło znów będzie zobaczyć Lokiego), Avengers 2... Chyba wszyscy chcą powrotu Roberta Downeya Jr'a. Jak z tego wybrną twórcy? Zostały jeszcze dwa lata. 
Nie spoilerując chcę powiedzieć że sposób w jaki przedstawiano Mandaryna w trailerach i to kim był w filmie było niezłą drwiną z widza, aczkolwiek Ben Kingsley zasługuje na pochwały. Tak jak Guy Pearce jako Aldrich Killian który przeszedł ciekawą ewolucję od zera do... No właśnie. Obsada jest jak  najbardziej mocną stroną tego filmu. Ty Simpkins jako Harley Keener wyjątkowo nie drażnił, a nawet dało się lubić tego dzieciaka. Nie gościł też na ekranie zbyt długo, jednak mimo to okazał się dość znaczącą postacią. 
Wróćmy jeszcze do postaci tytułowej. W końcu o nim jest ten film. Tak jak już niejednokrotnie pisano w recenzjach Tony Stark dalej jest... Tonym Starkiem. Ekscentryczny geniusz sypiący z rękawa ciętymi ripostami, chociaż w tej części jest zdecydowanie mniej humoru niż w poprzednich. Jest taki, jakim pokochali go widzowie więc... Po co to zmieniać? Poczułam ulgę gdy okazało się że twórcy filmu wyszli z podobnego założenia. Jednocześnie mimo swojego egocentryzmu ani przez moment nie zapomniał o bliskich osobach. Wróćmy teraz do głównego pytania: czy Tony bez zbroi jest Iron Manem?  Tony częściej  nie nosi zbroi niż ma ją na sobie, a ta okazuje się być dość... zawodna. I znów pojawia się ulubiony przez popkulturę wątek pod tytułem: ci źli zawsze mają lepszy sprzęt. Ponadto, jak zapowiadali twórcy: traci wszystko. Uściślając (przepraszam za spoiler): wszystkie swoje zabawki. A mimo to staje do walki. Zatem odpowiedź na to pytanie brzmi: tak, Tony Stark jest Iron Manem. W sensie dosłownym, bo walczy o swoich bliskich, wyznawane wartości, mści się... ale walczy. To określenie nie dotyczy już tytanowej powłoki ukrywającą człowieka, ale konkretnej osoby. Można nadać temu wymiar symboliczny, Człowiek Z Żelaza - który nie dał się złamać, był gotów odzyskać to co utracił. I warto przywołać tu kwestię z drugiej części gdzie nazywa swój kombinezon protezą. 
W osobistym rankingu film ten zamieścił u mnie za bezkonkurencyjnym The Avengers i pierwszą częścią Iron Mana. Jednak przed pozostałymi filmami z serii. 
Na koniec chcę wyrazić swoje niezadowolenie związane z tym że jedyną opcją jaką mogłam wybrać był język. Nieco agresywniej: domagam się zwrotu tych kilku złotych związanych z dopłatami 3D. Od 2D obraz różnił się tylko tym, że po zdjęciu okularów napisy były nieczytelne i irytowały widza... Nawet przypudrowany Titanic wypadł na tym tle lepiej.


P.S.: z uwag nie dotyczących filmu: przed seansem zaprezentowano trzy trailery: Thor: The Dark World - mam nadzieję że będzie prezentować się lepiej od jedynki. Star Trek: Into Darkness po tym co J.J. Abrams zaprezentował w jedynce oczekiwania są duże. I... Zacznę od odrobiny historii: Podczas gdy Marvel nazywający się na samym początku swojego istnienia Timely, latał w samych galotach DC Comics zdążyło już włożyć spodnie. Dziś zaprezentowali zlepek scen udekorowany muzyką z Władcy pierścieni zatytułowany Man of Steel a film ma opowiadać o przygodach Supermana. Nie chcę tu degradować DC Comics, po prostu w tym kontekście wyszło to... trochę dziwnie. I nie wiem czy obwinić za to dystrybutora czy kina. 

Brak komentarzy: