wtorek, 31 stycznia 2012

Grochem o ścianę, czyli kolejny sen ściętej głowy

Czasem mam ochotę pozrywać dosłownie wszystkie kontakty, wyjechać na drugi koniec świata i zacząć od początku... Od zupełnego zera... Tak bezwzględnego, jak pewnie za moment wskaże pogoda za oknem*. Tak: naprawdę mam ochotę odciąć się od wszystkich... A to dlaczego? bo w ciągu pięciu minut złamałam kilka swoich głównych zasad bez wyrzutów sumienia i bez obawy o to co szanowne grono znajomych i przyjaciół (których i tak jest coraz mniej) o tym powie. 
Naprawdę nie mam zamiaru dłużej tańczyć tak, jak mi orkiestra zagra i zmuszać się do nieszczerości w obawie przed brakiem akceptacji. Klapki spadły mi z tych bezczelnie wytrzeszczonych gał. Naprawdę szczerze pisałam podziękowanie za ubiegły rok, ale nie mam pojęcia jak wyglądało by to teraz.
Tak, jestem z pokolenia które się określa tekstami piosenek, a ten całkiem trafnie oddaje większość z tego co chcę powiedzieć...
Z drugiej strony takie rozstania są bolesne. I za bardzo nie chcę tego przechodzić... znowu,
Trzecia kwestia w tej prywacie jest taka, że pół dnia zastanawiam się co mogłoby się stać gdybym podjęła pozornie nic nie znaczące decyzje. Żałuję że byłam w stanie tylko odpowiadać, zamiast wyciągnąć rękę jako pierwsza. A potem mogłam tylko zasłonić twarz i uciekać wzrokiem.
Czy uważam tą notkę za emocjonalny ekshibicjonizm? przecież i tak nikt tego nie przeczyta.
____________________________________________________________
*wiem że zero bezwzględne wynosi −273 stopni, ale metafora ładnie brzmi...

Brak komentarzy: