sobota, 1 października 2011

4. Ink, reż.: Jamin Winans, rok: 2009


Zmora [...] – w wierzeniach słowiańskich istota półdemoniczna, dusza człowieka żyjącego lub zmarłego, która nocą męczyła śpiących, wysysając z nich krew. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Zmora)
Sen – 1. stan czynnościowy ośrodkowego układu nerwowego, cyklicznie pojawiający się i przemijający w rytmie okołodobowym, podczas którego następuje zniesienie świadomości (z wyjątkiem świadomego snu) i bezruch. Sen charakteryzuje się ustępowaniem pod wpływem czynników zewnętrznych (zob. śpiączka). (http://pl.wikipedia.org/wiki/Sen)
2. Stan umysłu wolny od logiki formalnej.


Wrzuciłam płytę do laptopa, zaczęłam oglądać film i po paru minutach okazało się że cała magia tego filmu zniknęła. Nie mogłam odnaleźć powodu dla którego wpisałam ten film na swoją listę. Wyłączyłam kompa i pognałam przerzucać kanały w TV. Dziś jednak wykonałam próbę numer dwa. Oglądanie było więc nie tylko odświeżaniem ale i poszukiwaniem „tego czegoś”.
Film obejrzałam bo przykuł mnie tytuł a raczej to, jak można rozwinąć temat tuszu kreślarskiego. Jakie było moje zdziwienie że Ink to imię... Podczas wczorajszego i dzisiejszego seansu film wydawał mi się bardzo chaotyczny... Pewnie dlatego że taki jest. Patrząc przez pryzmat definicji snu numer dwa, pozorny bałagan sprawia że obraz Jamina Winansa staje się jeszcze bardziej oniryczny. Świat widzimy głównie z perspektywy Inka i Gawędziarzy, czyli istot nierzeczywistych. Obraz jest rozmyty, pomimo że ich świat leży na wyciągnięcie ręki. Muzyka będąca również dziełem reżysera sprawia że rzeczywistość oddala się jeszcze bardziej. Jednak z każdą minutą seansu chaos zaczynał się układać w całość.
Świat przedstawiony to dla mnie upiorna Nibylandia. Miejsce pomiędzy snem a jawą. Ten nieistniejący alternatywny świat jest też wizją życia pozagrobowego. Ciężko jest określić co jest większym piekłem: bycie Zmorą czy bycie Tułaczem. Zmory które nas nawiedzają wręczając koszmarne sny. Toczą oni wojnę z Gawędziarzami, dającymi nam senne marzenia i nadzieję na ich spełnienie. Pomiędzy nimi są też Tułacze czyli ci, którzy po śmierci nie wybrali żadnej z powyższych frakcji. Takim właśnie tułaczem jest Ink, który usiłuje zdobyć względy Zgromadzenia Zmór, istot ukrywających się za maskami przypominającymi ekran telewizora.
Kim właściwie jest Ink? Na początku filmu porywa duszę małej Emmy. W realnym świecie dziewczynka zapada w śpiączckę. Wtedy poznajemy jej ojca: Johna. Biznesmena który zapomniał o żonie i córce w pogoni za karierą. Śmierć jego żony staje się przyczyną kolejnych tragedii – między innymi odebrania mu opieki nad córką. Praca i pogoń za kasą stają się jego remedium i sposobem na zapomnienie. W międzyczasie dowiadujemy się że John w dzieciństwie był biedakiem. Rówieśnicy nie mieli dla niego litości więc upokorzenie nie było mu obce. Wszystkie te czynniki zbudowały dramat człowieka który ma wszystko.
Po porwaniu Emmy walka o nią toczy się w kilku światach. Lekarze walczą o jej życie w szpitalu, Gawędziarze w towarzystwie ślepego tropiciela Jacoba chcą zmienić bieg wydarzeń, a jedna z nich Liev poświęca swoje życie by uświadomić Inkowi kim naprawdę jest...
W komentarzach z Filmwebu zauważyłam pytanie o to jaki sens miało wprowadzenie do scenariusza baśni o lwicy. Zadam teraz krótkie pytanie: jakie wzorce pozytywne a jakie negatywne kreują baśnie? Jakie wartości chce się nam wpoić? Gdy Emma zaczyna ryczeć, odskakują od niej zarówno Tułacze jak i Zmory. Wątek nie jest dla widzów: istnieje tylko i wyłącznie dla tej małej dziewczynki której potrzebna jest w tym momencie odwaga i nadzieja na to, że wszystko się ułoży.
Odpowiedź na pytanie o tożsamość karykaturalnego gościa z zaświatów zaczynała być dla mnie oczywista po wizycie u Tułacza i stercie pytań zadawanych przez Liev... Dlaczego? Otóż tułacze nawet po śmierci tkwią w skórze której przyszło im żyć. Przekupny Klucznik wyglądający jakby był naćpany i próżna aktorka tak bardzo byli przywiązani do swoich koślawych wizerunków że prześladują ich nawet po śmierci. Ink zarówno za życia jak i po śmierci jest w stanie poświęcić najbliższą mu osobę w pędzie za karierą. I już nic więcej nie powiem. Nie będzie więcej spoilerów.
Przyznaję że gdy widzę napis kino offowe myślę kino amatorskie. Ink tego nie zmienił bo zbyt głęboko to tkwi w mojej podświadomości. Czy film może się podobać? Tak. Wartość tego filmu stała się dla mnie jeszcze większa gdy próba zdobycia pozostałych filmów Winansa zakończyła się fiaskiem. Została zwielokrotniona dziś tym, że podczas mini seansu film wywołał u mnie takie same emocje jak ponad rok temu.

Brak komentarzy: