środa, 26 października 2011

KĄCIK RADOSNEJ TWÓRCZOŚCI

 TO CO WIDZICIE PONIŻEJ POTRAKTUJCIE JAKO PRÓBKĘ  BARDZO AMATORSKIEGO PISARSTWA ;))
To dziwne uczucie gdy w tekstach odnajdujesz metaforę swoich wszystkich lęków i paranoi. Zwłaszcza gdy koszmar zaczyna śnić ci się na jawie, i nie wiesz co masz zrobić. Brzytwa może okazać się ostatnią deską ratunku, dlatego tak łatwo jest nam za nią złapać. Nie ma wojny bez ryzyka? raczej: nie ma życia bez ryzyka. A jednak z tak ogromnym trudem przychodzi nam zrobienie kroku w stronę przyszłości. Tworzy nas zarówno przeszłość jak i teraźniejszość. Proces twórczy nie ma końca.
Nikt nie obiecywał że będzie łatwo, jednak mimo wszystko gdzieś pozostaje ból i poczucie niesprawiedliwości bo w kontrakcie nie mieliśmy zapisanego znoszenia upokorzeń. Jedni mówią, by otworzyć się na innych. Inni nie mają zaufania. Tracili je z dnia na dzień, słuchając niewybrednych opinii. Musieli znosić ciosy. Z czasem krew zamieniła się w strupy, a te z kolei w pancerz, pod którym zostały blizny. Pamiątka na całe życie.
Blizny mają to do siebie, że skóra w miejscu dawnych ran nie jest tak wytrzymała. Zdecydowanie łatwiej jest je naruszyć i gotowe... znów leje się krew. Cieszycie się? Lubicie przecież krew. Jesteście wampirami karmiącymi się ludzkimi emocjami, więc krew też Wam powinna smakować.
Zawieszenie. Gdzieś pomiędzy równoległymi wszechświatami (uwielbiam to określenie, szkoda że je nadużywam, bo mi się szybko znudzi). A może po prostu gdzieś pomiędzy świadomością i podświadomością. Czasem nie daję dojść do słowa tej drugiej. Systematycznie skracam czas snu, jednak wtedy dochodzą do głosu demony przeszłości... Mają w zwyczaju objawiać się w środku nocy, by w brutalny sposób wyrwać mnie z imitacji snu. Jeden ma na imię Strach Przed Utratą I Odrzuceniem. Drugi to mały biały kotek o czerwonych oczkach. Zadziwiające jak upiornie wygląda zwierzę albinos. Trzeci oznacza lęk przed nowym, a czwarty przychodzi w sytuacjach krytycznych.
Jeszcze jest jeden. Zrzuca mnie ze skał, a raczej podbiera mi kamienie i uniemożliwia wspięcie się wyżej. Przejście do realnego świata nie jest bolesne. Tylko niespokojne. Upadek już nie boli. Czerwony pancerz jest wytrzymały i idealnie amortyzuje siłę uderzenia. Pozostaje tylko otrzepać się z kurzu by iść przed siebie.
Kłamano mówiąc że wystarczy zamknąć oczy by świat przestał istnieć. Właśnie je zamknęłam na moment. Przez zamknięte powieki widziałam zarys głośników i komputera. Wyłączyłam jeden zmysł ale pozostały inne, dające świadectwo istnienia świata. A czym jest świat?
Patrząc na drzwi klasy biznesowej, w obcy świat, gdzie nawet szkolenia stają się namiastką wytwornych bankietów za którymi kryje się cierpienie setek, jak nie milionów istot.” Tu należy zadać sobie pytanie czy naprawdę mnie to obchodzi. Odpowiedź prawidłowa: nie. „Zastanawiam się co mnie tu trzyma. A co mnie tu sprowadziło? Tak. To dwie inne rzeczy. Uwiodła mnie propozycja szansy, a trzyma... spokój”. Wstydzę się swoich słów nabazgranych na rewersie Kwestionariusza który powinien znaleźć się w niszczarce. Kręci mnie taka konwencja i nic z tym nie zrobię. Właściwie kiedy to było? Dwa lata temu?
Nie zmieniło się jedno. Wciąż roją mi się w głowie rozmowy do których nie doszło. Nie rozumiem co miałam na myśli pisząc o zagłuszaniu bólu niemym krzykiem. Chyba wydawało mi się że fajnie to brzmi... Jedno pozostało bez zmian.
Dobijająca jest świadomość, że sama sobie stworzyłam toksynę w której tonę i nie mam szans na pomoc z zewnątrz. Sama sobie odebrałam tą opcję. Wszystko wybudowałam sama. Od fundamentów. Stworzyłam hermetyczny basen, którego wnętrze zostało wypełnione trującą cieczą i skoczyłam na główkę. Tak po prostu. Obrót i niemiły szok, bo nie wyczuwam gruntu pod nogami. Zaczynam tonąć. Trucizna zjada mnie od środka. Próbuję się wydostać z tej pułapki ale nie daję rady. Zero szans na wyjście. Próbuję zanurkować. Cztery minuty na bezdechu. Komentarz: kicz i grafomania.
Nie rozumiem siebie. Kiedyś z całą świadomością i konsekwencją twierdziłam że złamane serce boli mniej niż odrzucenie. Teraz mam wątpliwości. Mam się czym zadręczać, co do niczego nie prowadzi, dlatego mówię pas.

1 komentarz:

cyb pisze...

przyjemne, dosc odwazne
moja mocno subiektywna opinia: nie lubie krotkich zdan, jesli zdanie jest zlozone z jednego slowa to niech wypierdala. jakiejkolwiek funkcji ma ono nie pelnic w tekscie po prostu mi sie nie podobaja